czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział II - Niemiła niespodzianka

Na początku chciałabym poprosić Was o to, aby po przeczytaniu zostawić jakiś komentarz lub opinię (reakcję- umieszczana jest na dole postu). Po prostu ułatwiłoby mi to pisanie, bo nie wiem, czy dalej mam wstawiać tutaj rozdziały. Z góry dziękuję :)


-Jak ty to sobie wyobrażasz?-  krzyczałam. Nie mogłam opanować emocji, kiedy moja mama powiedziała mi, że przeprowadzamy się do Nowego Jorku –Mam zostawić tutaj wszystkich przyjaciół, szkołę i tak po prostu wyjechać?
- Kochanie nie krzycz. Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz. Poznasz nowych ludzi, a szkoła, do której będziesz uczęszczać da ci więcej możliwości na przyszłość.
Nie chciałam więcej tego słuchać. Zrozpaczona i zarazem wściekła pobiegłam do mojego pokoju, potykając się o niektóre schodki. Opadłam na łóżko, gniotąc wyprasowaną i starannie ułożoną narzutę. Jak mam to wszystko zostawić tak z dnia na dzień? Tutaj spędziłam całe moje dzieciństwo. Czy poradzę sobie w nowej szkole? Jak zniosę rozłąkę z Melanie? Te pytania krążyły w mojej głowie aż do późnego wieczora, kiedy wyczerpana tym wszystkim zasnęłam.
***

-Lizzie, Lizzie- ktoś obudził mnie szarpnięciem. To była mama. Wyglądała zwyczajnie, ale w jej oczach malował się smutek. Zmęczona potarłam ręką oczy.
-Która godzina? – spytałam jeszcze zaspana.
-Już późno, dochodzi dwunasta. Nie chciałam ciebie budzić, ale muszę cię o coś poprosić zanim pójdę do pracy. Musisz się dzisiaj spakować, Liz. Nie mówię, że od razu masz wszystko władować do pudeł. Mam nadzieję, że chociaż trochę rzeczy…
- Jasne- przerwałam jej. Wcale nie miałam ochoty się pakować ani stąd wyjeżdzać.
Odczekałam chwilę aż mama wyjdzie i zamknie za sobą drzwi. Musiałam się komuś wyżalić i to natychmiast. Szybkim ruchem sięgnęłam po telefon, zrzucając wszystko, co było na szafce nocnej na podłogę. Melanie odebrała po trzech sygnałach.
-Hej, Liz. Coś się stało?- usłyszałam jej głos w słuchawce.
-Możemy porozmawiać? Ale nie tak przez telefon, tylko chociażby w kawiarni? Za 30 minut?
- Jasne, ale powiedz chociaż, o co chodzi- było słychać w jej głosie, że jest bardzo ciekawa.
-Dowiesz się w kawiarni- rozłączyłam się i odłożyłam telefon.
Wyskoczyłam z łóżka i pospiesznie udałam się do łazienki. Po paru minutach byłam już gotowa do wyjścia. Z rozmachem otworzyłam drzwi, mało co nie przewracając się o stojące w przedpokoju buty. Wyszłam z domu. Z domu, który już niedługo miał nie być moim domem…

***

W ciągu nocy pogoda zmieniła się drastycznie. Było chłodno, padało, a na niebie deszczowe chmury przysłaniały słońce. Szybkim krokiem przemieszczałam się w stronę kawiarni. Z daleka zauważyłam Melanie siedzącą przy jednym ze stolików. Zdjęłam płaszcz i powiesiłam go na wieszaku stojącym przy szklanych drzwiach. Dosiadłam się do stolika.
- Cześć- przywitałam się.
-Cześć- odpowiedziała mi Mel- Poproszę jedno cappuccino i ciasto śmietankowe- zwróciła się do kelnera, który nie wiadomo kiedy zjawił się przy nas.
- To ja to samo, poproszę- chłopak uśmiechnął się i odszedł- Wiesz, moja mama wymyśliła coś strasznego- powiedziałam- niestety przeprowadzamy się do Nowego Jorku jeszcze przed końcem wakacji- zaczęłam bawić się leżącą na stole łyżeczką- najgorsze jest to, ze muszę wszystko zostawić. Szkołę, znajomych- nie wspomniałam o Jack’u- także ciebie.
Melanie długo milczała. Pewnie kompletnie ją tą wiadomością zaskoczyłam.
-Liz… nie wiem, co powiedzieć- jąkała się- to okropne… kiedy wyjeżdżasz?
- Dokładnie nie wiem- odłożyłam łyżeczkę na miejsce i zaczęłam pić gorące cappuccino, które przed chwilą przyniósł kelner- ale prawdopodobnie już w następnym tygodniu.

***

Kiedy znalazłam się w domu, wzięłam się za porządkowanie rzeczy. Kto by pomyślał, ze tyle tego wszystkiego jest. Znalazłam stare prace, niektóre jeszcze z przedszkola. Wiele zdjęć , jakiś dokumentów mamy, które nie wiadomo skąd wzięły się w moim pokoju. Z  jednej teczki wypadła bardzo stara fotografia. Była na niej moja mama i jakiś mężczyzna, którego nie znałam. Otworzyłam teczkę i zobaczyłam więcej takich zdjęć. Na niektórych była też z nimi mała dziewczynka. Czy to ja? Nie, to przecież niemożliwe. Tak to byłby z nami mój tata, a nie On. Usłyszałam pukanie obcasów o schody. Pospiesznie schowałam fotografie to pierwszej lepszej książki, która miałam pod ręką. Po chwili do pokoju weszła mama.
-Cześć kochanie, jak idzie ci pakowanie?- zapytała.
-Całkiem nieźle- odparłam.
Mama popatrzyła na swoje stare teczki. W pewnej chwili zauważyła tę ze zdjęciami, podniosła ja i powiedziała:
-Lepiej to zabiorę. To są… stare dokumenty z pracy. Były bardzo ważne. Nie mam pojęcia jak to się u ciebie znalazło- odwróciła się i wyszła.


Przepraszam, że tak krótko, ale tak jakoś pasowało mi zakończenie tego rozdziału. Rozdział jest krótki także z tego powodu, że zanim napiszę coś dłuższego, chciałabym poznać Waszą opinię na temat opowiadania. Dzięki za czytanie bloga :D

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział I - Lizzie

Obudziłam się dość wcześnie. Zeszłam na dół, do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Na białym i czystym do przesady blacie znalazłam kartkę, na której moja mama zostawiła wiadomość: „Wrócę późno, jestem umówiona, nie czekaj na mnie. Buziaki mama” . Od kiedy tata wyprowadził się z domu do swojej nowej dziewczyny, mama cały czas chodziła na jakieś spotkania. Desperacko próbowała znaleźć sobie nową  miłość. Założyła nawet konto na portalu randkowym. Dla mnie to była jedna wielka głupota, ale skoro to ją uszczęśliwiało, nie miałam nic przeciwko. Zajrzałam do lodówki i chyba zrobiłam to po prostu z przyzwyczajenia, bo prawie zawsze była pusta. Z niechęcią wzięłam kawałek chleba i posmarowałam go nutellą. Z talerzykiem w dłoni pomaszerowałam do swojego pokoju.
Z okna miałam widok na ruchliwą ulicę i wiele sklepów. Rano zawsze panowała tam chaos. Ludzie poubierani w najróżniejsze kreacje pchali się do autobusu, sprzedawcy przekrzykiwali się wzajemnie o jakości i cenie swojego towaru, a  pracownicy wielkich firm i korporacji szli spokojnie do swoich biur. Lubiłam obserwować tę część miasta. Od tych wszystkich rozmyśleń oderwał mnie dzwonek telefonu. To była Melanie, moja przyjaciółka.  Znałyśmy się od przedszkola, jej matka zawsze przychodziła do mojej na babskie ploteczki, a my w tym czasie bawiłyśmy się lalkami Barbie. Wiele razy mówiłyśmy o tym, że w przyszłości chciałybyśmy gdzieś razem wyjechać i rozpocząć wymarzone studia. Miałam dopiero 16 lat i tak naprawdę nie wiedziałam dokładnie , kim chce być. Oczywiście w przeciwieństwie do Mel, bo ona od dawna marzyła o tym, aby zostać aktorką. Nie dziwiłam jej się, od najmłodszych lat występowała w każdym przedstawieniu, które było wystawiane w szkole. Naprawdę miała niezwykły talent.   Wyciągnęłam dłoń po telefon i odebrałam go.
-Halo? – zapytałam.
-Hej, Liz – odpowiedział mi nieco ochrypnięty głos Melanie- co myślisz o tym, żeby pójść dzisiaj na zakupy? Wiesz, niedługo spotykam się z Zackiem i muszę kupić coś naprawdę wystrzałowego na tę okazję.
-Nie wystarczy ci to, co masz w szafie?- Mel miała pełną szafę, ale nigdy nie wiedziała w co ubrać. Zastanawiałam się, po co ona tak się stroi dla tego Zaca. On był strasznym dupkiem. Chyba nigdy nie miał dziewczyny dłużej niż dwa tygodnie, ale Mel była po prostu nim zachwycona. Wiedziałam, że to zły pomysł, aby się z nim umawiać, lecz żadne argumenty do niej  nie przemawiały. Ostatnio nawet się z tego powodu pokłóciłyśmy, jednak Melanie najwidoczniej o tym zapomniała –no dobrze, pójdę z tobą- powiedziałam po chwili.
- To super. Do zobaczenia po południu przy kawiarni.
-Na razie- rozłączyłam się.
                Miałam jeszcze sporo czasu, więc  postanowiłam zajrzeć na portal społecznościowy. Nie było tam nic ciekawego, ponieważ trwały wakacje i większość ludzi powyjeżdżała. Moją uwagę przykuły zdjęcia jednej ze szkolnych księżniczek. Pozowała przy ekskluzywnym basenie na Malediwach. Wylogowałam się i zamknęłam laptopa. Księżniczki- bo tak je wszyscy nazywali- uwielbiały się przechwalać i wszystkimi rządzić. Jedna z nich, Ann, wpadała w szał, kiedy coś nie szło po jej myśli.  Myślały, że każdy je po prostu uwielbia, ale tak nie było. Wkurzały większość szkoły. Najgorsze było to, że chłopakiem Ann był Jack, który bardzo mi się podobał. Czułam coś do  niego jeszcze w podstawówce, ale nigdy nie odważyłam się nikomu o tym powiedzieć.  Z roztargnieniem otworzyłam drzwi i udałam się prosto do łazienki. Po porannej toalecie i ubraniu się, stwierdziłam, że już najwyższy czas iść do kawiarni. W pośpiechu złapałam  batonika zbożowego, który leżał na ławie w salonie, zamknęłam drzwi i wyszłam. Na zewnątrz było dość nieprzyjemnie. Bardzo gorąco i duszno. „Zapowiada się na burzę”- pomyślałam. Skręciłam w ulicę, na rogu której znajdowała się nasza ulubiona kawiarnia. Często tam przesiadywałyśmy po skończonych zajęciach w szkole. Zdarzało się, że byłyśmy tam same, bo miejsce nie cieszyło się dużym zainteresowaniem. Teraz czekałam na Mel i rozglądałam się dookoła.
-Cześć- usłyszałam zdyszany głos Melanie- I jak? Gotowa na zakupy?
-No jasne, że tak- uśmiechnęłam się.
 Po chwili ruszyłyśmy przed siebie, wstępując co parę minut do jakiegoś sklepu. Tak naprawdę poszłam na te zakupy tylko ze względu na Mel. Nie byłam typem osoby, która przepada za takimi rzeczami. Wolałam siedzieć w domu i czytać książki. Tym właśnie się różniłyśmy. No może jeszcze czymś istotnym. Melanie była duszą towarzystwa, miała zaproszenie na każdą imprezę, a chłopcy biegli do niej jak ćmy do światła. Ja byłam szarą myszką. Nigdy nie miałam chłopaka, a ludzie w szkole zauważali mnie tylko dzięki Mel.
Kiedy moja przyjaciółka buszowała wśród sklepowych półek i wieszaków, udało mi się zamienić parę słów ze sprzedawcą.  Mama spotykała się z nim przez jakiś czas, więc znałam go dosyć dobrze.
- Dzień dobry- zaczęłam rozmowę.
-Witaj Lizzie. Bardzo miło cię widzieć. Co tam u mamy?
- Wszystko w porządku- postanowiłam nie wspominać o tym, że co chwilę zmienia sobie partnerów- a u Pana? Dobrze interes idzie?
-Tak, ostatnio było trochę kiepsko, ale przychodzi coraz więcej klientów.
Uśmiechnęłam się. Nigdy nie lubiłam mężczyzn, z którymi umawiała się mama, ale Sam wydawał mi się niezwykle miły.
-Wezmę tę- Melanie położyła na ladzie fioletową sukienkę z głębokim dekoltem.
- Świetny wybór. Już pakuję.
- Nie wydaje ci się zbyt … no nie wiem… taka elegancka? Przecież to tylko wieczór z chłopakiem. Zabierze cię pewnie do kina, czy coś.
- Nie przesadzaj Liz, jest idealna. Na pewno spodoba się Zacowi. – odwróciła się do sprzedawcy i podała mu swoją kartę płatniczą.
                Gdy wracałam do domu, zauważyłam, że na podjeździe stoi samochód mamy. Zdziwiło mnie to, bo jak wynikało z pozostawionej w kuchni karteczki, miała przyjechać późno. Niezdarnie otworzyłam drzwi, trzymając kubek z shake’m , którego kupiłam w jakiejś budce z lodami. Mama siedziała w salonie i oglądała telewizor.
-Cześć- krzyknęłam z przedpokoju.
- Cześć skarbie.
- Czemu wróciłaś tak wcześnie. Myślałam, ze będziesz dopiero wieczorem.
- Tak właśnie miało być, ale plany nieco się zmieniły. Mam dla ciebie niespodziankę- w jej głosie było słychać podekscytowanie.
- Jaką niespodziankę? – spytałam zdziwiona, choć po jej tonie głosu, wiedziałam, że nie jest to nic dobrego…




To był pierwszy rozdział opowiadania :) Czekam na Wasze komentarze i cenne uwagi. Piszcie, czy się podobało :D

Hej :)

To jest mój pierwszy blog i nie zorientowałam się jeszcze we wszystkim, ale postaram się w miarę regularnie dodawać posty i to wszystko zrozumieć. :) Pomysł na założenie bloga zrodził się w mojej głowie parę dni temu. Często piszę opowiadania i jeśli nie na konkurs, to do szuflady, więc postanowiłam się z kimś podzielić moją twórczością. Niedawno zaczęłam pisać nową historię i ją właśnie mam zamiar tutaj umieszczać. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i zachęcam do komentowania. :D